środa, 30 lipca 2014

2. Mam szalone życie

Następnego dnia, każdy z obozowiczów próbował się dowiedzieć kogo dzieckiem jest ta tajemnicza i niesamowita, Elizabeth Rodriguez. Każdego zaskoczył to, że tak szybko dogadała się z Percym Jacksonem. Wielu ludzi zakładało, że jest córką Afrodyty lub nawet samego Zeusa. Pomyśleć tylko, że gdyby nie sytuacja na śniadaniu to nikt by nie wnikał, o jej pochodzenie.
 Gdy rano wstała, wszyscy z jej domku jeszcze spali. Ona na przekór tego, że była nocnym markiem i nie lubiła wcześnie wstawać, nie mogła już spać. Poza tym, chrapanie któregoś z barci Stoll nie dawało jej się wyspać. Poszła do łazienki i ubrała i się w czarne dresy i morską bluzę. Liz wiedziała, że jej ubiór powinien im coś podpowiedzieć. W końcu miało w swojej szafie ubrania praktycznie tylko, czarne, szare, białe i morskie. Oczywiście, przewijały się tam inne kolory, ale te były jej ulubione.
Lizzy wyszła przed domek Hermesa i odetchnęła rześkim powietrzem. Dziś był idealny dzień, aby pobiegać. Czarnowłosa starała się biegać, ale jako duch, który się nie zmienia, nie potrafiła dotrzymać przyrzeczenia. Liz ruszyła i stwierdziła, że pobiegnie wokół domków i jeziora. Dziewczyna biegła, przez dłuższą chwile zatrzymała się przy domku numer trzy, domku Posejdona. Dziewczyna, miała skrytą nadzieje, że już niedługo trafi tam i będzie mogła w końcu poznać swojego brata
Czarnowłosa pobiegła nad jezioro. Widok był piękny. Woda rozciągała się, aż do zatoki Long Island. Na drugim brzegu był las w, którym znajdowały się przeróżne potwory. Elizabeth usiadła nad brzegiem i odetchnęła czystym powietrzem. Według, niej było tu wspaniale. Nie było piękniejszego miejsca na całym świecie. Słońce jeszcze nie wzbiło się zbyt wysoko, dzięki czemu na wodzie pojawiły się kolorowe smugi.
Nagle koło Rodriguez ktoś usiadł i dotknął jej ramienia. Zielonooka drgnęła i krzyknęła cicho
-Spokojnie to tylko ja?-powiedział głos, dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Percy'ego, swojego brata-Co ty tutaj robisz, jest bardzo wcześnie?
-Oto samo mogę zapytać ciebie-odparła
-Nie mogłem spać. Cały czas myślałem o tym, czego się wczoraj dowiedziałem.
-Nie możesz w to uwierzyć?-bardziej stwierdziła, niż zapytała
-Dokładnie. No wiesz w końcu nie co dzień, dowiaduje się, że masz siostrę i to starszą.
-Racja. Ale wiesz co? Jeżeli, cała reszta zgadnie szybko kim jestem, to będzie nam łatwiej pogadać, bo teraz jesteśmy tak jakby podejrzani, a szczególnie przez Annabeth.
-Oj, nie przesadzaj. Zawsze zostają nam rozmowy, takie jak teraz, albo na treningach.
-Na treningach?
-Skąd, wiesz może zostanę twoim osobistym trenerem.
-Rozniosę się. Może i jesteś najlepszym szermierzem, ale ja mam prawie pięćset lat praktyki i odcinania Heraklesowi głowy.
-Ok-rzekł Percy i spojrzał na słońce. Rozmawiali jeszcze tak półgodzinny. Okazało się, że lubią te same jedzenie, tą samą muzykę. Mieli podobne zainteresowania. Gadało im się świetnie, nie mogli przestać rozmawiać. Jednakże, słońce było coraz wyżej na niebie i obje wiedzieli, że za moment cały obóz obudzi się do życia.
-Widzimy się na śniadaniu-powiedziała Liz i uciekła w stronę domków.
Gdy zielonooki wrócił do swojego domku zastał tam Nico i Thalie.
-Hej, co wy tu robicie?
-Chcemy porozmawiać.-odparła jego kuzynka.-Zastanawiam się tylko, jak się czujesz z wiedzą, że masz siostrę,...
-...i to starszą-dokończył Nico i uśmiechnął się chytrze. Naprawdę. Mamy wiele wspólnego. Mam tylko nadzieję, że szybko pójdzie uznanie jej jako, córki Posejdona.
-Rozumiemy, Annabeth przestanie być zazdrosna-zaśmiała się Thalia.-Przyszła do mnie biedaczka, po całej zabawie i zaczęła mi się żalić. Myślałam, że umrę-Percy i Nico zaczęli się śmiać, jak jacyś szaleńcy.-To nie jest śmieszne!
Nagle rozległ się wielki gong, zapowiadający, że za pół godzinny będzie śniadanie.
-Lepiej, już pójdziemy-powiedział Nico.-A, ty drogi kuzynie, weź prysznic. Czeka nas dzień pełen wrażeń.
Na śniadaniu było bardzo niespokojnie, każdy z obozowiczów chciał wiedzieć, kto jest boskim rodzicem, tej niezwykłej dwudziestolatki. Dzieci Afrodyty mówiły, że jest ona córką Afrodyty, ponieważ ma ona bardzo delikatne rysy twarzy, a poza tym jest bardzo ładna. Dzieci Aresa, Hefajstosa i Demeter mówiły, że jest córką Ateny. Dzieci Ateny, Hermesa, Apolla, Hekate i Nemezis uważały, że jest córką Apolla.
W pewnym momencie dziewczyna, spojrzała się na wszystkich zdenerwowana, wstała od swojego stolika. Powiedziała, że ma dość ich wszystkich i przesiadła się do Nico, który gdy tylko ją zobaczył od razu się uśmiechnął i zagłębił się w rozmowie o szermierce.
Wszyscy patrzyli zszokowani, nie spodziewali się, że dziewczyna wybuchnie takim gniewem. W tym momencie zaczęły się nowe spekulacje.
-Skoro jest taka nerwowa,-rzekł Travis Stoll- to może jest córką Aresa lub Nemezis.
-Mi coś tu nie pasuje w niej-powiedział brat Travisa, Connor.-Ona jest za bardzo nerwowa jak na córkę Nemezis lub Aresa. A poza tym jej wygląd wcale nie sugeruję tego. Spójrzcie na nią, na jej oczy. One nie mówią Nemezis lub Ares, one mówią coś innego, ale nie mam pojęcia co. To jest trochę bardziej skomplikowane.
-Connor ma rację-do ich stolika podeszła Thalia.-Lizzy jest bardzo skomplikowaną osobą, zresztą to widać. W końcu rozmawia z Nico, a to jest już oznaka lekkiego szaleństwa.
-Wiesz, co Thalia-odezwał się Percy.- To w ogóle nie jest miłe, ale zgadzam się z tobą. Trzeba mieć coś z głową, aby rozmawiać z Nico.
-Sam ze mną rozmawiasz,kuzynie-wszyscy jak na komendę się odwrócili. Za nimi stał Nico z niezbyt miłą miną i Lizzy, która ledwo powstrzymywała śmiech.- Poza tym myślałem, że szybciej odgadniecie boskiego rodzica, Rodriguez, to jest najprostsza rzecz na świecie. Zresztą jej rodzic jest najlepszy na świecie, zaraz obok mojego.
-Więc, na pewno nie jest to mój ojciec-powiedziała córka Zeusa i mrugnęła do dziewczyny.- Zresztą to dobrze. Bez obrazy, ale mam za dużo rodzeństwa, jak na razie.
-Spoko-odparła brunetka.- A tak w ogóle to mamy za moment lekcję szermierki i nie chcę się spóźnić.
-Racja-odparła Annabeth.-Chodź zaprowadzę ciebie.
Gdy wszyscy doszli do boiska do szermierki. Na niej stał już Chejron.
- No, czas rozpocząć naszą, lekcje szermierki. Każdy pracuje w tych samych parach co zawsze. Z małymi wyjątkami. Vanessa ty pracujesz z Zoey, Chris ty z Lauren, bo Vannesa ćwiczy z Zoey. Percy ty dzisiaj ćwiczysz z Thalią. Jason z Frankiem. Hazel z Piper, a Leo z Nico. Bym zapomniał Clarrise ty ćwiczysz z Elizabeth-wszyscy spojrzeli na centaura jak na wariata, przecież, córka Aresa ją zabiję. Jedynymi osobami, które się uśmiechały byli Clarrise, Nico i Liz. Dziewczyna nic sobie z tego nie robiła tylko uśmiechała się jeszcze szerzej.
-Chejronie-odezwała się Annabeth.-Może ja poćwiczę dzisiaj z Liz.
-Nie.
-Chejronie-wszyscy odwrócili się w stronę Piper.- Wiesz ona nie ma broni.
-Mam-każdy spojrzał zdziwiony na brunetkę.-Hades zadbał oto, abym nie wyszła z Podziemi bezbronna-dziewczyna sięgnęła do swojego czarnego botka i wyciągnęła długopis, który w niecałą sekundę zamienił się w miecz.
-Wow-nikt z obozowiczów nie zauważył podobieństwa do miecza Percy'ego.
-Tak. Tylko Clarrise ja dawno nie walczyłam.
-Spoko-odezwała się córka Aresa.-Postaram się nie wgnieść ciebie w ziemie.
Trening się rozpoczął, herosi trenowali ciężko i każdy przestał zwracać uwagę na dwie dziewczyny. Clarrise na początku walki szeroko się uśmiechała, bo myślała, że to będzie pestka, a tu nagle się okazała, że Elizabeth jest bardzo dobrą szermierką. Jej uśmiech z sekundy na sekundę robił się mniejszy, aż w końcu...Dzyń...Miecz Clarrise opadł z pięć metrów od niej. Obozowicze przestali walczyć, każdy patrzył na te dwie dziewczyny z oczami jak gigantyczne spodki.
-Jak ty to zrobiłaś-pierwszy głos odzyskał Will.
-Jeszcze nikomu nie udało się rozbroić Clarrise. Oprócz Percy'ego, Thalie i Nico-powiedział Leo.
-Wiecie, gdyby nie patrzeć na to, że mieszkałam w Elizjum. To mam ponad pięćset lat praktyki.
-Ale, powiedziałaś, że dawno nie walczyłaś-odezwała się córka Aresa.
-No, bo to jest prawda, ostatni raz walczyłam miesiąc temu. Ale, nie przejmuj się, ja ćwiczyłam z Tezeuszem, Orionem, Perseuszem, Jamesem i Heraklesem-na te słowa Nico wybuchł śmiechem.
-Herakles to ci raczej za manekin służył- i dalej zaczął się śmiać, zaraz zanim poszli Leo, Chris i bracia Stoll, którzy zrozumieli, o co chodzi, synowi Hadesa.
- To nie jest śmieszne, di Angelo!
-Bardzo, śmieszne wodo...Lizzy.
-Ludzie!-krzyknęła Annabeth- Czas iść do stajni, do pegazów. Widzisz, po wielkiej wojnie każdy z nas dostał pegaza. Teraz musimy tobie wybrać, towarzysza.
-Do dyspozycji mamy trzy pegazy-odezwała się Lauren, córka Nemezis- Gwiazdkę, Księżyca i Mer.
Właśnie doszli do stajni, w środku było wiele skrzydlatych koni. Na samym końcu stały trzy konie, przy ich boksach nie było tabliczki z imieniem półboga.
Gwiazdka była koniem, o maści złotawej, jej grzywa była biała jak chmura. Księżyc był maści czarnej, ze srebrną grzywą. Za to Mer był cały czarny, lecz jego oczy miały morski kolor, tak przenikliwy. Oczy tego kolory miały tylko dzieci Posejdona i Mroczny, chociaż u niego barwa zmieniała się też na czarny.
Elizabeth, podeszłą do Księżyca i Mer, Gwiazdkę ominęła, to nie był koń dla niej.
-Zoey-powiedział Leo.- Ty też nie wybrałaś sobie jeszcze konia-do chłopaka podszedł koń, był brązowy, ale jego grzywa przypominała ogień- To jest Iskra, mój koń.
Hej, Mer, Księżyc i Gwiazdka, jestem Elizabeth, córka Posejdona. Który, z was chce być moim koniem?
Córka Posejdona. To dla nas zaszczyt. Jestem Mer i będę twoim wierzchowcem i powiedz swojej znajomej żeby wybrała Księżyca. Gwiazdka jest koniem specjalnym i jest ona przeznaczona dla satyrów. Przekaż do obozowiczom Perseuszu Jacksonie.
Jasne Mer.
Dziękuje.
-Mer mówi, że chce być pegazem Lizzy, a Księżyc Zoey. Gwiazdka jest za to pegazem satyrów-rzekł Percy.
-To postanowione-powiedział Will.- I skoro Liz jest taka dobra w szermierce, to może, zobaczymy jak sobie radzisz ze strzelaniem z łuku.
-Nie!-wrzasnęli Nico i Elizabeth.-Ja jestem beznadziejna, w strzelaniu z łuku. Ostatnio prawie zabiłam Persefonę i Demeter, jak wybrały się na przechadzkę po Elizjum.
-Nie może być, aż tak źle-powiedziała Zoey.
-Uwierz mi jest jeszcze gorzej. Ja mam to w genach.
-Ja też-rzekł syn Hadesa, brunetka zaśmiała się i objęła go ramieniem. Starsi chłopcy lekko się zdziwili, że taka dziewczyna lubi syna Pana Śmierci.
-To nie wiem już co-powiedziała Hazel i w tym samym momencie została oblana wodą.-Percy!-wykrzyknęła.
 Syn Posejdona wpadł na idealny pomysł, cały obóz ruszył do wody. Chłopcy chwytali dziewczyny w pasach i biegli z nimi, aby je wrzucić do lodowatego jeziora. Półbogowie chlapali się wodą, topili, nurkowali, pływali. Jason z Piper już dawno się tak dobrze nie bawili w swoim towarzystwie. Oboje uważali, że Percy ma talent to rozśmieszania ludzi. Nico obserwował Lizzy, która właśnie została oblana przez Connora. Dziewczyna, która nie spodziewała się tego, odwróciła się zszokowana, ale jej to na wiele nie pomogło, bo Connor rzucił się na nią i zaczął ją topić. Nico, Leo i Chris uśmiechnęli się szeroko.
Córka Posejdona wynurzyła się z wody cała mokra i w ramach rewanżu ochlapała syna Hermesa. Jednakże, jej woda nie była malutka, to była bardzo duża fala, która zalała całego bruneta. Gdy chłopak otrząsnął się z szoku, spojrzał się na Elizabeth, która przeklinała się w duch, żę tak łatwo dała się zdenerwować i wykorzystała swoje moce. Chris i Leo również patrzyli na to z wielkim zdziwieniem. Liz i Connor wyszli z wody i podeszli do trójki stojącej na brzegu.
-Nie próbujcie nic nikomu powiedzieć, to ma być tajemnica-rzekła dziewczyna.
-Do ogniska, które ma być w ten piątek-dopowiedział Nico i spojrzał się na największych dowcipnisi w obozie.-Słowo, że nic nie powiecie?
-Słowo-odpowiedzieli.
-To, co?-Connor uśmiechnął się chytrze do Liz.- Córka Posejdona, co?
-Tak-Lizzy uśmiechnęła się sztucznie i pchnęła Connora tak, że ten wpadł z powrotem do wody, reszta chłopaków wybuchnęła śmiechem.-A, wy co się tak śmiejecie?- chłopcy polecieli znowu do wody, a Liz wybuchnęła melodyjnym śmiechem i pobiegła do nich dołączyć.

Później Lizzy chodziła sama po obozie, chciała go zwiedzić. Za jej czasów obóz nie dość, że był w Hiszpanii, to wyglądał dosyć inaczej.
-Liz!-dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Thalie biegnącą w jej kierunku.-Jak ci się podoba w nowym życiu?
-Fajnie. Tylko, tęsknie za moimi znajomymi z Elizjum. Wiesz Orion, Tezeusz, Perseusz, James, Bella, Achilles, Stevie, Cleo, Rose i Zoe, są mi jak rodzina.
-Przyjaźniłaś się z najznakomitszymi herosami w historii?
-Tak. To było nie zwykłe, gdy przybyłam do Elizjum od razu wpadłam, im do oka. Byłam pyskata, wredna i pełna sarkazmu.
-Spoko, chciałabym, aby Percy i Nico tacy byli-Thalia westchnęła.
-Zobaczysz wszystko się ułoży. Zobacz gong na obiad-dziewczyny westchnęły i ruszyły w stronę messy.
-Tak, w ogóle jak tam obóz?
-Dobrze, tylko Chris, Leo i Connor wiedzą kim jestem, wiesz nasza dzisiejsza kąpiel w jeziorze.
-Spoko, tak w ogóle to ja się chciałam pożegnać, jutro wyjeżdżam na misje dla lady Artemidy i nie będzie przez trochę.
-Jasne, lepiej powiedz to Jasonowi. On pewnie też niedługo wyjedzie, wraz z Hazel i Frankiem. Szczerze mówiąc mógłby zabrać Piper tam do rzymskiego obozu na trochę.
-To jest mój brat, on na to nigdy nie wpadnie-Liz i Thalia wybuchnęły śmiechem, wzbudzając zdziwienie herosów siedzących w messie.
Dopiero dzisiaj Elizabeth zobaczyła, jak naprawdę wygląda messa. Wielkie ławki przy każdej numer domku. Najmniejsze stoły, miały domy dzieci Wielkiej Trójki.
Przy głównym stole siedzieli Hazel i Frank. On był fajtłapą i wiecznie o nią zazdrosny, kiedy tylko w pobliżu pojawiał się Leo. Ona wiecznie uśmiechnięta i ciekawa świata.
Był jeszcze Travis i Katie, każdy wiedział, że ta dwójka w końcu będzie razem. On ją lubił od samego początku i ciągle ją zaczepiał. Ona w końcu się do niego przekonała. I oczywiście Clarrise i Chris nikt się nie spodziewał, że dziewczyna może przejawiać jakieś uczucia, ale pojawienie się wysokiego i przystojnego latynosa zmieniło ją , troszeczkę.
Elizabeth usiadła przy stole Hermesa, obok Chrisa i Connora. Oboje mieli wielii uśmiech na twarzy, tak charakterystyczny, gdy...
-Co wy knujecie?
-Skąd wiesz, że coś knujemy-spytał Chris.
-Bo, wiesz wasz ojciec ma taki sam uśmiech.
-Znasz naszego ojca?
-Tak, poznałam go dawno temu. On i Apollo i ja byliśmy bardzo dobrymi znajomymi.
-Ty i bogowie?-zdziwił się Connor.
-Widzicie, w średniowieczu bogowie mogli odwiedzać swoje dzieci. Czasy wielkiej inkwizycji, wiele wojen. Bogowie, troszczyli się o nas bardzo. Każdy półbóg był okreśłony. Nawet dzieci y pomniejszych bogów. To był piękne lata, gdyby nie inkwizycja-dziewczyna nagle posmutniała.
-Co jest?-spytał Chris.- Masz mały konflikt z inkwizycją?
-Tak, to przez inkwizycje znalazłam się w Elizjum.
-Jak?-oczy Connora zabłysły w podnieceniu.
-Widzicie, to były piękne, lecz i straszne czasy. Czasy Kolumba są bardzo fajne, przyszłość jest bardzo świetlana. Podróże po morzach i oceanach. W śród nich ja dziewczyna, córka jednego z ważniejszych bogów greckich. Moja mama była bardzo ważną osobą. Pracowała na targu sprzedawała, co się dało, co ludzie potrzebowali. Pewnego dnia nie pojawiła się w pracy, a dziewięć miesięcy później przyszła na targ ze mną, ludzie zaczęli gadać, plotkować. Madre nie miała życia, w końcu mi madre trafiła do więzienia i tam zmarła. Miałam trzy latka-chłopcy spojrzeli na nią przerażeni.- Błąkałam się po ulicach przez rok, potem zostałam zabrana do domu dziecka. Jak na XV wiek był beznadziejny. Gdy skończyłam dziesięć lat, uciekłam stamtąd, przez pięć lat błąkałam się bez celu, uciekając przed potworami. Wtedy poznałam tatę, pojawił się w moim śnie tak nagle, został mi po nim tylko miecz, nie jest on specjalny, zwykły miecz po prostu, ale zawsze jakaś pamiątka. Cztery lata później nadciągał wielki sztorm, ludzie uciekali chować się do kościoła, mnie nie wpuścili. Pomyślcie, kto chciałby wpuścić do kościoła takie dziwactwo jak ja. Następnego dnia aresztowała mnie inkwizycja, za uprawianie czarnej magii i kontroli nad wodą. Torturowali mnie przez rok- Chris i Connor patrzyli na brunetkę wielkimi oczami, nie potrafili wyobrazić sobie tego, co dziewczyna musiała przeżywać.- Rok później skazano mnie na spalenie na stosie. I tak w dzień moich dwudziestych urodzin zostałam spalona na stosie-dziewczyna zakończyła swoją opowieść.
-Wow-rzekł Chris.-A, to ja myślałem, że mam szalone życie- Lizzy roześmiała się melodyjnym śmiechem, a Connor'owi pojawiła się gula w gardle.
-Hej!-do trójki herosów podszedł Travis.-Co was tak śmieszy?
-Szalone życia Chrisa-odparł Connor i wraz ze swoim bratem bliźniakiem wybuchnęli śmiechem.

Hej! Mam nadzieje, że moje posty was nie zanudzają. Bardzo proszę o komentarze.

Pozdrawiam MysteryHope:).

3 komentarze: