Promienie
wschodzącego słońca padły na twarz, Willa Solace. Chłopak od
zawsze był rannym ptaszkiem. Co się dziwić syn Apolla, od małego
wstawał wcześnie rano, to był jego zwyczaj, który nie zbyt
towarzyszył byciem syna boga Słońca. Will od dziecka musiał
wcześnie wstawać i pomagać jego mamie, która pracowała w pięciu
sklepach na zmianę, za marną pensje, aby tylko utrzymać siebie jej
syna i jej męża. Na samo wspomnienie swojego ojczyma pięści Willa
zacisnęły się. Greg, bo tak miał na imię ojczym chłopaka, był
leniwy. Całymi dniami siedział w domu i nic nie robił. Gdy Will
wracał ze szkoły do domu, zawsze na powitanie dostawał od niego z
pięści w brzuch. Nigdy nie powiedział tego swojej mamie, nie
chciał przysporzyć jej więcej zmartwień. Nawet teraz na brzuchu
miał wielkie blizny, pamiątki po jego ojczymie.
Will
przetarł oczy i wstał ze swojego łóżka. Noc, była bardzo gorąca
i większość chłopaków z jego kabiny spała, bez koszulki. Jednak
nie on, jego blizny, nikt o nich ie wiedział, nawet jego ojciec,
Apollo. Chłopak czuł złość na ojca. To przez niego jego mama,
nie skończyła studiów, jej rodzice zerwali z nią kontakt i byli
skazani na Grega. Solace porwał swoją gitarę i wyszedł na dwór,
była szósta rano, śniadanie zawsze było o dziewiątej. Poszedł
nad strumień, usiadł i zaczął wygrywać melodie
To
była pierwsza piosenka, którą nauczył się grać, to dzięki niej
utrzymywał siebie i jego skromne wydatki i pomagał mamie w
opłaceniu rachunków. Will miał wielki talent, ludzie to docenili i
dawali mu trochę pieniędzy.
Syn
Apolla nie narzekał, znosił wszystkie nie dogodności losu, nawet
to, że jego ojczym go bił. Do czasu, aż skończył rok temu
dziewiętnaście lat. Wtedy jego mama i Greg mieli wypadek, ten
leniwy idiota jechał pod wpływem alkoholu, gdy jego mama chciała
prowadzić, on ją uderzył. Mieli wypadek, jego mama zginęła na
miejscu, a jego ojczym podczas operacji. Will został sam, nikt z
obozu nie wiedział o tym, że został bez pieniędzy, dachu nad
głową i kogoś, kto mógłby się nim zająć.
Oczy
Willa zaszły łzami, dzisiaj mijał rok od jej śmierci. Chevron
zaczął się już niepokoić, dlaczego chłopiec nie wracał do domu
do matki. Wiedział, że musi to komuś powiedzieć. Chociażby,
swojemu rodzeństwu, ale na razie nie miał zamiaru tego robić,
musiał poczekać jeszcze trochę, aż on sam przywyknie do tego. Jak
na razie w głowie planował strategię na dzisiejsza lekcję
strzelania z łuku.
Lekcja
strzelania zaczęła się punktualnie o wpół do jedenastej.
Elizabeth skrzętnie odmawiała udziału w lekcji, lecz Will zdołał
ja przekonać i powiedział, że jej pomoże. Syn Apolla stanął za
nią i ustawił ją w pozycji do strzelania.
-Teraz,
delikatnie puść cięciwę-wyszeptał. Dziewczyna zrobiła to o, co
prosił,ale wyczuła również zmianę w głosie chłopaka. Jego głos
był dziwnie chrapliwy i brzmiał jakby miał się rozpłakać.
Łup!
Strzała wpadła w sam środek tarczy. Lizzy stała jak wryta,
jeszcze nigdy nie udało jej się wystrzelić prawidłowo strzały.
-Dziękuje-powiedziała
Liz i cmoknęła Willa w policzek, a ten się zarumienił. Brunetka
odrzuciła swoje długie włosy i pobiegła usiąść koło Percy'ego
i Nico.
-Ktoś
lubi Liz-do Willa podbiegł Connor, jego najlepszy przyjaciel.
-Raczej
ty-odparł Solace.-Wczoraj świetnie się z nią bawiłeś.
-Świetna
kumpela, ale nic więcej.
-Tak
samo jak u mnie.
Następną
lekcją była szermierka i syn Apolla musiał przyznać, że nie miał
ochoty walczyć, szczególnie, że jego partnerem miała być
Annabeth, a nie chciał narazić się Percy'emu. Poza tym jego brzuch
zaczął go nie bezpiecznie boleć.
-Jesteś
gotowy Will?-do chłopaka podeszła Annabeth.
-Jasne,
zaczynajmy-odparł i gdy tylko wstał poczuł wielki ból.
-Nic
ci nie jest?
-Nie
wszystko dobrze. Źle stanąłem.
-Ok-Annabeth chyba
mu nie wierzyła, ale nic nie powiedziała.
Walka
się zaczęła. Od razu można było powiedzieć, że Annabeth mimo
tego, że walczyła sztyletem miała, dużą przewagę. Will ledwo
nadążał z odparowaniem ciosów. Był niewyspany, ból brzucha i
świadomość, że to już rok od śmierci jego matki nie pomagały
mu w ogóle. Nagle rozległ się dźwięk jakby coś się rozdarło.
To Annabeth zamachnęła się sztyletem i porwała koszulkę Willa na
pół. Na dodatek córka Ateny podcięła mu nogi, tak że upadł na
podłogę areny. Rozległy się brawa, każdy klaskał i wykrzykiwał
imię córki Ateny.
-Will!-usłyszał
głos dziewczyny Percy'ego.- Co ty masz na brzuchu?
Cały
obóz zebrał się, aby zobaczyć o czym mówi blondynka. Brzuch
chłopaka był cały czerwony, miał pełno blizn. Syn Apolla nie
słyszał już pytań kolegów, bo po prostu zemdlał.
Obozowicze zamarli,
nie mieli pojęcia, co to jest.
-Zanieśmy go do
szpitala-odezwała się Thalia i chwyciła Willa pod pachami. Frank
złapał go za nogi. Tłumek obozowiczów poszedł za nimi. Nikt nie
wiedział co się stało. Każdy wiedział, że Annabeth tego nie
zrobiła.
-Musimy
połączyć się z tatą-z szpitala wyszła Kayla, córka Apolla i
przyrodnia siostra Willa.- Austin biegnij z nim porozmawiać przez
tęcze.
W tym samym
czasie na Olimpie
Na
Olimpie trwała długa narada, połowa bogów powoli przysypiała na
swoich tronach. Zeus i Atena dyskutowali o tym, że nie długo
powinni odwiedzić swoje dzieci. Oczywiście, musieli wszystko
ustalić. Nawet Artemida
powoli już zasypiała.
Apollo siedział na swoim
tronie. On jako nieliczny nie spał. Od świtu miał jakieś złe
przeczucie, że zdarzy się coś nie dobrego.
-Tato!?-bogowie
ocknęli się z amoku i spojrzeli na zapłakaną twarz jakiegoś
chłopca. Miał może jakieś czternaście lat, blond włosy i
niebieskie oczy. Bogowie patrzyli na niego nie rozumiejąc, co się
dzieje.
-Austin?-Apollo był
w szoku, bogowie patrzyli na niego i na chłopca.-Co się stało?
-Potrzebujemy twojej
pomocy.
-Chodzi
o któregoś z herosów?-spytała jak zwykle opanowana Atena.-Mam
nadzieje, że nie chodzi o Annabeth, lub któreś z moich dzieci.?
-Nie, lady Ateno.
Chodzi o Willa-świat Apolla zamarł. Will był jego ulubionym synem.
Mimo, że na takiego nie
wyglądał to bardzo się troszczył o swoje dzieci. Will Solace
najlepszy łucznik i niesamowity medyk. Apollo był z niego dumny,
jak z nikogo innego nie był. Bóg Słońca nie wiedział zbyt dużo
o jego życiu. Will był chodzącą zagadką. Nawet nie wiedział, że
Will jest jego synem. Apollo nie miał pojęcia, że matka Willa,
Anna jest w ciąży. To była jedna krótka noc, bóg prędko o niej
zapomniał, ale dziewięć lat później, jakie było jego
zdziwienie, gdy zorientował się, że ten wspaniały łucznik jest
jego synem. Apollo otrząsnął się ze swoich rozmyślań.
-Co
się stało?-szepnął.
-On...Mieliśmy
dzisiaj trening szermierki, Will nie czuł się dobrze od samego
początku. Nikt tego nie zauważył. Walczył z Annabeth ona
niechcący rozcięła mu koszule i podcięła mu nogi. Każdy zaczął
mówić, że Annabeth wygrała. Jednak ona upuściła swój sztylet i
wtedy zobaczyliśmy jego brzuch. On jest cały czerwony i wygląda
jakby ktoś go pobił-Apollo stanął na nogi. Nie mógł uwierzyć
w, to co słyszy.
-Apollo-z jego myśli
wyrwał go głos Zeusa.-Myślę,
że powinniśmy, wszyscy się udać do obozu.
-Jasne-Apollo tylko
pstryknął palcami i już go nie było. W oczach Artemida pojawiła
się iskierka. Dopiero teraz zauważyła, że jej brat troszczy się
o swoje dzieci.
Powrót
do Obozu
Apollo
wbiegł do szpitala, jego dzieci spojrzały na niego zamglonym
wzrokiem. Jednak, gdy go zobaczyli odetchnęli z ulgą. Bóg Słońca
podszedł do swojego najstarszego syna i jęknął. Na brzuchu
chłopaka były widoczne ślady pobicia.
-Możesz
go uleczyć?-do ojca podeszła Kayla. Apollo ją przytulił.
-Mogę wyeliminować
ból, ale blizny
pozostaną-bóg podszedł do swojego syna i zaczął wypowiadać,
zaklęcie lecznicze. Wszystko
co mogli zrobić to siedzieć i czekać. Każdy siedzący w tej
przerażająco białej sali zastanawiał się, co mogło mu się
stać. Po pary chwilach
Will zaczął się mieszać i budzić. Wszyscy
ludzie odetchnęli z ulgi.
-Will,
synu jak się czujesz?
-Co
ty tu robisz?-oczy Willa wyrażały wściekłość.
-Straciłeś
przytomność. Powiedz, kto ci to zrobił.?-Apollo uśmiechnął się
łagodnie do syna. Chłopak wstał z łóżka, przy wielu protestach
swojego rodzeństwa i ojca.
-Wszystko
można zmienić, rodziny NIE!-
wszyscy dali mu mylący wygląd-Nienawidzę cię!-wrzasnął do
Apollo.-Zmarnowałeś mi życie-wyszeptał i uciekł z sali
szpitalnej.
Na
zewnątrz stali półbogowi z ich pobożnymi rodzicami. Gdy zobaczyli
otwierające się drzwi od zatoki medycznej, mieli nadzieję, że
ktoś im powie o co chodzi. Jednakże, pomylili się. Przez drzwi
wybiegł chłopak, od którego wynikło tyle zamieszania. Will Solace
wybiegł i ruszył w kierunku jeziora. Za nim wyszedł Apolla ze
smutną miną i jego dzieci, które szeptały coś między sobą.
-Co się stało,
braciszku?-do boga Słońca podeszła Artemida.
-Nie
wiem-szepnął.-Po prostu krzyknął, że mnie nienawidzi i, że
zmarnowałem mu życie. Czy wiecie może o co mu chodziło?-spytał
swoich dzieci
-Nie-odparła
Kayla.-Chociaż...Dzisiaj od rana dziwnie się zachowywał, rano
wyszedł z pokoju wczesnym ranem, gdy wrócił był cały we łzach.
W ręku trzymał swoją gitarę. Potem było normalnie, aż do
szermierki.
-Tato-rzekł
Martin.- powinieneś też wiedzieć, że Will od tamtego roku jest tu
na stałe już nie wraca do domu na święta, rok szkolny lub
wakacje.
On cały czas siedzi tutaj
i trenuje łucznictwo.
-A,
co z Anną? Przecież z
tego co się orientuję, to ona zawsze kazała mu wracać. On zresztą
też wracał do domu bardzo chętnie.
-Anna
i Will są bardzo zżyci-rzekła Hestia, patrząc w ognisko stojące,
blisko sali medycznej.
-Poczekajcie
mama Willa nazywa się Anna Solace?!-wykrzyknął Hades.-Przecież
Anna Solace nie żyje. Zmarła rok temu, wraz
se swoim mężem, Gregiem wypadku samochodowym.
-Co?!-krzyknął
Apollo.-Dlaczego, ja nic o tym nie wiedziałem, co?! A, wy coś
wiedzieliście?
-Nie
tato-odparła Molly, najmłodsza mieszkanka kabiny Apolla.
-Zaraz!-rzekł
Nico.- Ta Anna i ten Greg? Przecież on spowodował ten wypadek, bo
nie chciał puścić ją za kierownice. Zginęli w wypadku. Z tego co
wiem Anna jest na Polach Elizejskich, a Greg to już do niego-wskazał
palcem na Hadesa.
-Lepiej,
pójdę znaleźć Willa.
Apollo pobiegł w
kierunku jeziora. Nigdzie
nie było widać jego syna. Nagle nad jeziorem rozległ się dźwięk
gitary. Apollo pobiegł za dźwiękiem. W pewnym zacienionym miejscu
nad brzegiem wody, siedział Will.
-Will-chłopak
podniósł głowę.
-Ja
przepraszam, tato. Ja nie chciałem. Dobrze wiem, że nie wiedziałeś,
że mama była w ciąży ze mną.
-Will,
kto ci to zrobił?
-To
nic takiego. To był Greg-dodał
pod naciskającym spojrzeniem ojca.-Gdy
wracałem do domu ze szkoły, on zawsze bił mnie w brzuch na
powitanie. Mama nie skończyła studiów, pracowała na pięć zmian
w pięciu sklepach naraz. I tak nie mieliśmy pieniędzy, aby żyć w
miarę. Dlatego ubłagałem mamę, aby mi kupiła tę
gitarę. Za nią zarabiałem na czynsz, zakupy i małe zachcianki
mamy. Gdy mama czegoś chciała wspominała o tym raz, albo patrzyła
się na to w sklepie. Pamiętam jak patrzyła na parę sandałów,
kiedy jej stara para się rozpadła. Gdy jej je kupiłem, przez
miesiąc mi dziękowała. Greg był leniwy, nie pracował, pił.
Znosiłem go, nic nie mówiłem, bo nie chciałem, aby miała więcej
zmartwień. Dopiero dwa lata temu powiedział mi, że wyszła za
Grega tylko po to, aby potwory mnie nie wyczuły. Znosiłem Grega
przez dziewiętnaście lat mojego nędznego życia, jak widać
musiałem doznać jakiegoś krwotoku wewnętrznego. I przepraszam
tato za to, że powiedziałem że cię nienawidzę. To nie jest
prawda-Apollo zrobił coś, czego nigdy nie robił w obecności
Willa, przytulił go, a chłopak zaczął płakać.
-To
ja cię przepraszam, synu. Powinienem się interesować, waszym
życiem rodzinnym nawet jeśli wasze matki mnie nie lubią.
-Mama
cię bardzo lubiła. Zawsze mi o tobie opowiadała.
-Czemu
nikomu nie powiedziałeś, że Anna nie żyję?
-Skąd
to wiesz?
-Hades.
-Ok.
Mam nadzieję, że się nie gniewasz, ja nie wiedziałem, jak sobie z
tym poradzić. Sam musiałem do tego przywyknąć.
-Do
śmierci mamy?
-Nie.
Do tego,że zostałem bez domu, pieniędzy i szkoły.
Apollo
siedział z synem jeszcze tak przez godzinę. Dowiedział się jak
wyglądało życie jego syna, przez co musiał przechodzić . Po
godzinie szlochanie chłopca ustało. Apollo spojrzał na niego i
zobaczył, że chłopak powoli przysypiał. Bóg muzyki uśmiechnął
się i teleportował się z synem do kabiny numer siedem. W środku
siedziały jego dzieci, pogrążone w cichej rozmowie. Zapewne
dotyczącej Willa. Gdy ich ojciec pojawił się w ich kabinie,
rozmowy się skończyły, każdy patrzył się na dwie postacie,
które dopiero co pojawiły się kabinie.
-Tato!-wykrzyknął
Austin, widząc Apolla i Willa.-Wszystko w porządku?
-Tak.
Już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Nikt nie ma do nikogo żalu. I
stwierdzam jedno, jest was tylko sześcioro, dlatego chce wiedzieć o
was wszystko. Widzicie mama Willa nie żyje, zginęła w wypadku. Te
blizny na jego brzuchu zrobił jego ojczym, Greg. On też nie żyję.
Will stracił wszystko dom, pieniądze, dlatego bardzo was proszę
wspomóżcie go. Nie ma za co opłacić swoich studiów, które, a nie długo zacznie się rok szkolny. Nie mówię, że od razu macie dawać mu pieniądze,
ale wesprzyjcie go dobrym słowem-zakończył swoją przemowę i
przyjrzał się twarzą swoich dzieci. Na każdej z nich malował się
szok, ale także zrozumienie.
-Rozumiemy-powiedziała
Lily, miała dopiero czternaście lat i była w ogóle nie podobna do
swojego ojca. Dziewczynka miała rude włosy i brązowe oczy.- Mam
takie małe pytanie,...
-...zostaniesz z
nami na noc?-wypalił w pośpiechu Austin i od razu spłonął
rumieńcem. Bał się, że ojciec go wyśmieję. Apollo zszokowały
te słowa, przez pierwsze sekundy nie wiedział, co odpowiedzieć.
Potem, gdy pierwszy szok minął uśmiechnął się szeroko, lśniąc
swoimi białymi zębami
-Jasne-odpowiedział.
Jego dzieci jak na zawołanie uśmiechnęły się i zaczęły
zgarniać, swoje piżamy i ustawiać się w kolejce do łazienki. Bóg
Słońca wyjrzał przez okno, na niebie świecił księżyc. Gdy tu
przybył była osiemnasta, a teraz jest już ciemno. Wiedział, że
on i jego syn przegapili kolacje, ale czego się nie robi w imię
dziecka.
W
tym samym czasie Artemida szukała swojego brata, wraz zresztą
bogów. Wszyscy się o niego bardzo martwili, nie pojawił się na
kolacji, a gdy wyszedł ze szpitala był jakiś smutny i przygaszony.
-Gdzie
on może być?-szepnęła do siebie i dodała już głośniej.-Jak
myślicie ile minie czasu zanim Liz powie im kogo jest córką?
-Coś
mi wspominała, że chce to powiedzieć, na ognisku w ten
piątek-rzekł Posejdon, odkąd ożywiono jego córkę chodził
jeszcze bardziej szczęśliwszy. - I mówi, że parę osób wie, bo
musiała podtopić twojego syna, Hermesie, z tego co mi się zdaję
Connora-bogowie zachichotali na widok oburzonej miny Hermesa.
-Ale,
że moja córka jeszcze tego nie odgadła, przecież to jest takie
logiczne. Ona wygląda jak ty i Percy. To jest niedopuszczalne.
-Z
całym szacunkiem, ale możemy się skupić na szukaniu mojego
brata?-spytała Artemida.
-Oczywiście.
-Może
pójdziemy po prostu do kabiny numer siedem. Jest już dosyć późno
i chce mi się spać-powiedział Dionizos, który również został
zaciągnięty do poszukiwań brata, bogini łowów.
-To
nie jest taki głupi pomysł-rzekła Atena. Bogowie ruszyli w stronę
domku boga muzyki. W domku światło było zgaszone, nie dochodziły
z niego żadne dźwięki. Demeter otworzyła cicho drzwi i od razu
się uśmiechnęła.
-Spójrzcie-i
wskazuje na coś palcem. Bogowie uśmiechają się, wszystkie dzieci
boga muzyki śpią, a wraz z nimi sam Apollo, obejmując jego
najstarszego syna.
No
i koniec rozdziału, stwierdziła, że muszę pokazać bogów od
dobrej strony. Trochę znudziło mi się słuchanie o złych bogach,
którzy nie szanują swoich dzieci. Ogólnie mam nadzieje, że się
podoba. Proszę o komentarze.
MysteryHope
Świetny rozdział :D Cudo!!!
OdpowiedzUsuńpłakałam razem z Willem ;(
OdpowiedzUsuńkuuurwa (przepraszam za przekleństwo, ale niestety musiałam)
biedny Will ;( cieszę się, że przedstawiłaś bogów od tej dobrej strony. nie mogę się doczekać, aż inni dowiedzą się czyją córką jest Liz ;)
kocham cię, twoja wierna czytelniczka,
Szeri
Dziękuje za miłe słowa
UsuńMysteryHope
nie ma za co ;)
UsuńSzeri
A wiec na początek mam parę autorskich uwag.
OdpowiedzUsuńGłównie tyczą one wyglądu.
Chodzi mi o te "powrót do obozu" czy "W tym samym czasie"przepraszam z góry ale to psuje efekt całości.
W żaden sposób nie prowadzi się tak opowiadania ani rozdziału. jeżeli przneosisz akcję możesz zrobić to oddzieleniem bądź akapitem czy gwiazdkami. To co zrobiłaś sprawia, że źle to wygląda i mimo pogrubienia myli czytelnika.
Po za tym za dużo dialogów za mało opisów.
Niewiele też wiadomo o głównych postaciach, chociaż trochę przemawia do mnie Will.
Naprawdę on mi się podoba.
Widać że masz zadatki na dobrą pisarkę musisz tylko nieco poprawić parę rzeczy;)
mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie za tę krytykę, ale chciałam zwrócić uwagę na pare błędów.
pozdrawiam serdecznie.
http://amara-ultionis.blogspot.com
W żadnym wypadku się nie obraziłam. Krytyka jest wskazana. Widzisz ja dopiero zaczynam, więc mam nadzieje, że się jeszcze podciągnę.
UsuńCo do bohaterów to jeszcze ich przedstawię, po prostu jeszcze nie nadszedł ich czas. Za parę rozdziałów dowiemy się nieco więcej o głównej bohaterce. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńnice :)
OdpowiedzUsuńPukanie do drzwi.
To właśnie przerwało Megan intensywne poszukiwania ostatniej szkockiej w domu. Zgasiła światła, chwyciła psa i rzuciła się za kanapę, nasłuchując.
- Widzę cię przez okno - usłyszała w końcu odkrywczą uwagę Sama.
Powoli odwróciła się do holu wejściowego i dojrzała wlepionego w szybę Sama, a kilka metrów za nim całą trójkę jego przydupasów.
- Wcale mnie nie widzisz - odparła od razu tego żałując. - Won stąd!
- Wybacz, ale jeżeli uważasz, że nie umiem wyważyć z chłopakami drzwi, to się mylisz... Już kilka razy w życiu tego dokonałem - zakpił. - My chcemy tylko porozmawiać - dodał błagalnie.
- Ilu was jest? - spytała jak najmniej łamiącym się głosem.
- Czterech - odparł grzecznie.
- To możecie porozmawiać między sobą - ucięła krótko i na temat. Niestety odpowiedź ta była niewystarczająca, co wnioskowała z kolejnych tortur nad drzwiami. Przeniosła ze strachem wzrok na klamkę i jednym gwałtownym ruchem otworzyła mu. Zawiesiła się niezdarnie o framugę i wypięła się w dogodnej pozie. - Czego..? - wydukała, patrząc mu prosto w oczy z zamiarem wyperswadowania jakichkolwiek poczynionych co do niej planów. Po czym spuściła wzrok na trzech pozostałych pajaców stojących tyłem do nich. Całe te trio podrygiwało zniecierpliwione, jakby dokądś się spieszyli. Przewróciła zniecierpliwiona oczami i oparła ciężar ciała na ramie drzwi.
- Wiesz, zabawna historia... Trudno mi to powiedzieć, ale muszę cię porwać.
->>>>> http://sineserce.blogspot.com
Ładny rozdział, a historia Willa, wzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńPozdrawia Cherry